W długi majowy weekend wygnało nas na Ukrainę. Chcieliśmy poszwendać się z plecakiem tam, gdzie szum Prutu, Czeremoszu, Hucułom przygrywa. Początkowo przygrywał nam stukot kół i chrapanie współspaczy w plackartnym wagonie nocnego pociągu relacji Lwów-Czerniowce. Potem było już tylko lepiej. Rozklekotaną marszutką w towarzystwie tapczanu, dwóch beczek piwa, niezliczonych tobołków z produktami różnej maści, psów, wiadra ryb akwariowych, sotni Ukraińców i tuzina Polaków dotarliśmy z Kołomyi do miejscowości Bystrec. 80 km w jedyne 4 h.
Stamtąd już dwa kroki do naszej pierwszej bazy w Czarnohorze - Chatki u Kuby. Spędziliśmy tam jedną noc. Chatka jest w pewnym stopniu ewenementem, gdyż stanowi jedyny obiekt poza granicami kraju, który figuruje w PTTK-owskim informatorze "Studenckie chatki i bazy namiotowe". Ciekawa jest też historia tego miejsca. Chylącą się ku ruinie huculską chatę przygarnął Polak, Kuba i urządził w niej swego rodzaju schronisko.

Chatka posiada 20 miejsc sypialnych, choć i wszelakich zadaszonych powierzchni płaskich nie brakuje. Początkowo mieliśmy chęć przespać się na strychu, ale po nocy w klimacie łodzi podwodnej, jaki zafundowały nam ukraińskie koleje, deficyt tlenu zrobił swoje. Rozbiliśmy namioty przed chatą. Kuby niestety nie było dane nam poznać. Był podobno w Polsce, a zawiadujący w jego zastępstwie Jura też gdzieś wybył. Także rano grzecznie zostawiliśmy pieniądze na stole i poszliśmy dalej.
Chatka jest jak najbardziej godna odwiedzenia. Stanowi właściwie jedyne
w Czarnohorze
miejsce (są co prawda jeszcze kwatery prywatne), gdzie można znaleźć pewny dach nad głową. Z pewnością odwiedzimy chatkę ponownie. Choćby po to, by poznać Kubę.
Chatka u Kuby w internecie:
http://www.chatkaukuby.eu/ - oficjalna strona
http://ukuby.karpatywschodnie.pl/ - blog Kuby
Ceny: 6/6 (5 USD za noc)
Obsługa: - (nie stwierdzono)
Gastro: - (opędzlowaliśmy co prawda trochę miejscowej bryndzy, acz nie był to wyrób "chatkowy")
Klimat: 5/6
Ocena ogólna: 5/6